Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Człuchów. Marcin Flex Marcel Przyszlak - złoto na mistrzostwach świata i przepustka do grona zawodowców

Beata Gliwka
Złoto na mistrzostwach świata i przepustkę do sportu zawodowego zdobył człuchowski kulturysta Flex Marcel Przyszlak – czyli Marcin Przyszlak. Trofeum zdobył w ostatnią niedzielę 4 listopada podczas Diamond Cup Roma (w Rzymie).

Marcin Przyszlak ma 38 lat, na co dzień jest instruktorem i trenerem personalnym na siłowni w Powiatowej Bursie szkolnej przy basenie w Człuchowie. Treningi rozpoczął 10 lat temu, zafascynowany sportami sylwetkowymi. Na naszych łamach gościł już wielokrotnie przy okazji kolejnych sukcesów. A tych jest już sporo. Na koncie ma już m.in. trzykrotny tytuł mistrza Polski, mistrza Wielkiej Brytanii oraz tytuł mistrza świata zdobyty w 2014 roku w Rzymie, a także Top 4 Arnold ClassicUSA i złoto w Diamond Cup Ateny w kategorii kulturystyka do 90kg. Ostatni sukces - zdobycie złota i Karty PRO Diamond Cup w Rzymie jest jednak największym osiągnięciem i dał mu przepustkę do grona najlepszych wśród najlepszych i sportu zawodowego. W zawodach wzięło udział 15 Polaków, a dwójka z nich znalazła się na podium. Najlepiej zaprezentował się Marcel Przyszlak, który swoim startem nabył prawa do karty Elite Pro.

Wchodził jako ostatni, ze sceny zszedł jako zwycięza

- Zawody w Rzymie trwały teoretycznie jeden dzień, dzień wcześniej była weryfikacja. Miałem trochę pecha, bo akurat moja kategoria, czyli Classic Phisique była ostatnia, tak więc trzeba było odpowiednio zaplanować dzień z odpoczynkiem i posiłkiem przedstartowym i… jakoś wytrzymać bez wody około 16 godzin (obowiązkowe odwodnienie organizmu przed prezentacją, w celu uwypuklenia mięśni - dop red.). Masakra – wspomina Marcel. - Ale o godzinie 23:30 zszedłem ze sceny jako zwycięzca i nowy zawodnik z kartą Pro czyli już zawodowiec.

Morderczy trening i dieta, ale...

Prestiżowe zawodów Diamond Cup Roma organizowała Międzynarodową Federację Kulturystyki i Fitnessu (IFBB). Człuchowianin zwyciężył w kategorii Open Classic Physique mężczyzn. Pokonał dziewięciu rywali z całego świata.
- Emocje jakie towarzyszyły zarówno mi, jak i moim najbliższym są nie do opisania. To tak jak zderzenie... Titanica z górą lodową. Tyle wyrzeczeń, poświęceń, wylanego potu, diety - jedzenia 6-7 takich samych posiłków dziennie - ryż, kura itd. Ale nie narzekam. To ja sobie wybrałem taki sport, nikt mnie nie zmusza. Ja po prostu to kocham. Widząc jak ciało może się zmieniać, czuje się trochę jak artysta jak rzeźbiarz, który jest dziełem jednocześnie – śmieje się Marcin.

Nieocenione wsparcie najbliźszych

W trakcie przygotowań i samych zawodów mógł liczyć na silne wsparcie rodziny i przyjaciół.
- Wsparcie mojego przyjaciela Damiana Dębskiego jest nieocenione, nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie zrekompensować mu to wszystko, co dla mnie robi i jego bezinteresowną pomoc – mówi człuchowianin. - W Rzymie z kolei mamy zaprzyjaźnione małżeństwo Paolo i Dagmarę, których poznaliśmy 4 lata temu na mistrzostwach świata i od tamtej pory utrzymujemy przyjacielskie relacje. To oni zorganizowali nam czas w Rzymie, tak żebym miał troszkę chłodniejszą głowę, a nie siedział tylko w hotelu i „rozkminiał” o zawodach - jak to będzie… A jak wspierała mnie rodzina... Kiedy zobaczyłem nagrania, to powiem szczerze, że łzy napływają mi nawet teraz do oczu… Przeżywali to tak, jakby sami startowali. Jestem szczęśliwcem, bo mam naprawdę cudowną rodzinę. A moja żonka Marzenka powinna otrzymać kartę PRO już w kościele, kiedy braliśmy ślub prawie 10 lat temu. Kocham ją nad życie.

Jadę żeby wygrać, to rywalizacja z samym sobą...

Czy jadąc do Rzymu spodziewał się, że wróci jako zwycięzca?
- Jadąc na zawody zawsze jadę po to by wygrać! - mówi kulturysta. - Drugie miejsce mnie nie interesuje. Gdybym tak myślał, wolałbym zostać w domu z żoną i nasz dwójka szkrabów... Mierzę wysoko. mam wysoko postawioną poprzeczkę i pnę się w górę. To taka rywalizacja z samym sobą. Karta PRO jest kolejnym stopniem, teraz już są inne wyższe cele niż w lidze amatorskiej.

Choć brzmi prosto i przyjemnie, to wspinaczka jest naprawdę mordercza. Żeby wyrzeźbić ciało według światowych wzorców, potrzebny jest nie tylko długi i intensywny trening, ale też ścisła dieta. I tak od lat...
- Treningi wyglądają różnie w zależności od okresu przygotowań. Ten cykl był typowo przygotowawczy do zawodów i wyglądał następująco: godz 5:00 rano - 1 godzina treningu cardio na rowerku stacjonarnym, godzina 12:00 trening siłowy około 2 godzin, godzina 18:00 - trening siłowy około 2 godzin i tak 6-7dni w tygodniu, w zależności na ile się czułem na siłach.
Dieta? Monotonna. Dziennie 1800g fileta z kury bądź indyka do tego 6-7 worków ryżu… i tak każdego dnia dnia przez około 20 tyg czyli 5 miesięcy w roku.

Ale na razie odpust...

- Po zawodach daję sobie 3 dni odpustu od diety i pozwalam sobie na to, na co mam ochotę. Ale… od środy wracam do swoich pudełek, bo jestem już od nich uzależniony – śmieje się Marcel. -
Co do startów, to nie mam teraz planów. Sezon na ten rok praktycznie się już kończy, za jakiś czas jak poznam harmonogram zawodów na rok 2019 IFBB ELITE PRO i wtedy będzie czas na plany.

Największym marzeniem zawodowym człuchowianina jest stanąć na scenie największej imprezy na świecie jaką jest MR. Olympia w Las Vegas. A prywatnie?
- Prywatne marzenie jest takie, żeby moja rodzina była zawsze szczęśliwa i żeby nasza miłość nigdy nie wygasła – mówi krótko. - Chciałbym się zestarzeć u boku mojej żonki Marzenki, żeby dzieci były zdrowe i w dorosłe życie wniosły najważniejsze wartości rodzinne.

- Ogromne podziękowania kieruję także do osób, spoza rodziny, które przyczyniły się do tego, że w ogóle mogłem się zaprezentować i zrealizować kolejne marzenie – dodaje mistrz. - Są to: Partner Systems, Restauracja Duet, Mrówka Człuchów, sklep rybny „Pod kormoranem” - często zamieniałem fileta z kury na świeże ryby od Tomka Jurkiewicza, a także sklep odzieżowy Aga. Bez ich pomocy nie byłoby mnie w tym miejscu, w którym jestem teraz, nie odpowiadałbym teraz na takie pytania, a i Człuchów nie miałby pierwszego w historii zawodowego zawodnika kulturystyki.
Dużym plusem takiego awansu jest fakt, że jako zawodowiec człuchowianin będzie mógł powalczyć nie tylko o uznanie i przysłowiowy uścisk prezesa, ale też konkretne nagrody finansowe. A jako kulturysta swoją pasję może realizować … do późnej starości.

Zobacz film z finału w Rzymie

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czluchow.naszemiasto.pl Nasze Miasto