Malbork. Zniszczył blokadę Straży Miejskiej. Musiała interweniować straż pożarna

To historia z piątkowego wieczoru. Kierowca z powiatu sztumskiego zaparkował volkswagena tourana w zatoczce autobusowej naprzeciwko sklepu sportowego na ul. Piłsudskiego. W tym miejscu mogą stawać tylko autobusy i to maksymalnie 10 minut. Dlatego gdy patrol Straży Miejskiej ok. godz. 20.30 zauważył źle postawiony samochód, założył blokadę.

Krótko potem pojawił się kierowca, który postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Szarpał się z założoną blokadą, manewrował autem, aż w końcu udało mu się zerwać fragment blokady i wyrzucił go w krzaki. Całą scenę obserwował na monitoringu miejskim dyżurny Straży Miejskiej. Chwilę potem na miejscu pojawili się policjanci i strażnicy.

- Okazało się, że blokada, a właściwie już tylko jej fragmenty były tak powyginane, że nie można było ich ściągnąć. Dlatego trzeba było poprosić o pomoc strażaków, którzy wycięli ją nożycami hydraulicznymi – opowiada Tomasz Farysej, komendant Straży Miejskiej w Malborku. - Kierowca nie przyjął mandatu za wykroczenie, czyli zaparkowanie auta w niedozwolonym miejscu, więc skierujemy wniosek o ukaranie do sądu. Swoją drogą, policja zajmuje się przestępstwem, czyli uszkodzeniem mienia o wartości powyżej 250 złotych.

Blokada była bowiem warta 300 zł. Teraz nadaje się już tylko na złom. Ten ubytek nie uszczupli zasobów Straży Miejskiej, bo dysponuje ona kilkunastoma blokadami. Komendant zapewnia, że zakładanie ich przez strażników nie jest nagminne, a stosowane w ostateczności.

- Zdarza się od czasu do czasu, że kierowcy sami ściągają blokady, ale takiej sytuacji, gdy było zaangażowanych tyle sił i środków [strażnicy, policja i straż pożarna – dop. red], nie pamiętam – mówi Tomasz Farysej.

Mężczyzna miał tłumaczyć, że po prostu nie zgadza się ze stosowaniem takiego rozwiązania jak blokady na koła.