Chojnice. Burmistrz hołubi Sowietów? Zobacz jak Finster się tłumaczy

Tematem była rocznica wkroczenia Armii Czerwonej do miasta w 1945 roku, która przypada 14 lutego. Stowarzyszenie zorganizowało na tę okoliczność spotkanie z dr. hab. Piotrem Niwińskim, wykładowcą Uniwersytetu Gdańskiego. Po prelekcji była oczywiście dyskusja. Zdominował ją jeden temat - delegacja z chojnickiego ratusza złożyła w tym dniu kwiaty pod pomnikiem - zbiorową mogiłą żołnierzy radzieckich. Na czele stali Arseniusz Finster, burmistrz Chojnic, ze swoim zastępcą, Edwardem Pietrzykiem.

- Ulica 14 Lutego w naszym mieście to hańba - mówił Zbigniew Reszkowski, chojniczanin. - Nic więc dziwnego, że mamy na urzędach takich, którzy dzisiaj składali kwiaty.

- Jeśli burmistrz uważa, że 14 lutego skończyła się gehenna, to ma pełne prawo składać kwiaty i zapalać znicze, ale nie jako burmistrz - stwierdził dr hab. Piotr Niwiński. - Dlaczego na Litwie nie obchodzi się dnia wyzwolenia przez Rosjan? U nich obchodzony jest dzień zakończenia działań wojennych w Europie. Dlaczego w Wilnie i Lwowie Rosjanie nie byli witani kwiatami tak jak na Kaszubach? Dlaczego, kiedy w 1944 roku Niemcy wycofywali swe wojska, ludność cywilna uciekała z nimi? Bo znali swojego "wyzwoliciela". Dlatego uważam, że czcić pamięć poległych Sowietów na tych ziemiach powinny ich rodziny z Rosji, bo dla nich ta śmierć była tragedią.

Podczas wykładu i wystawionego po nim spektaklu nie było przedstawicieli chojnickiego ratusza.

- Nie oddaję co roku pokłonu w imieniu chojniczan, jednak pamiętam o tych prawie trzech tysiącach poległych żołnierzy radzieckich. Zrobiłem to dla uczczenia ich pamięci - odpiera zarzuty Arseniusz Finster, burmistrz Chojnic. - Szanuję odmienne poglądy innych. Dałem temu dowód, udostępniając Chojnicki Dom Kultury na wykład i spektakl. I niech profesor mnie nie poucza, co mam robić. Burmistrzem jestem i w piątek, i w niedzielę, i w dzień, i w nocy. Wiem, co robili radzieccy żołnierze. Jeden z członków mojej rodziny też padł ich ofiarą. Nie sądzę, żeby pochowani w tym miejscu żołnierze byli tymi, którzy się tak zachowywali. A czerwona gwiazda to symbol armii. Proszę uszanować mój pogląd.

Podczas wykładu Piotr Pawlicki, radny miejski, przypomniał także sprawę z płotem okalającym miejsce, gdzie Sowieci są pochowani. Jest kontrowersyjny, bo widnieją na nim czerwone gwiazdy. Według jego pomysłu gwiazdy miały zniknąć. - Niewiele z tego wyszło - skwitował Pawlicki. - Nie chodzi mi o obelisk i nie o zmarłych, którym należy się cześć. Chodzi o propagowanie systemu, który w tym mieście ma jeszcze najwyraźniej niemało piewców.

W piątkowym „Dzienniku Chojnickim" ukaże się rozmowa na ten kontrowersyjny temat z burmistrzem Arseniuszem Finsterem.

14 lutego 1945 roku Armia Czerwona wkroczyła do Chojnic.
Potwierdziły się niemal wszystkie doniesienia niemieckiej propagandy, dotyczące zachowania sowieckich żołnierzy. Kiedy chojniczanie wyszli, aby powitać wyzwolicieli chlebem, napojami i ciastem, ci odpychali jedzenie, zdejmując mieszkańcom zegarki i biżuterię. Sowieci rabowali sklepy, biura, mieszkania... Wrzucali do budynków pociski zapalające rzekomo po to, by wypłoszyć ukrywających się Niemców. Alkohol lał się strumieniami z fabryki wódki. Rabunki i gwałty były na porządku nocnym i dziennym. Kobiety, które nie ulegały żołnierzom, były zabijane. Sowieci uważali, że skoro Chojnice leżą na granicy polsko-niemieckiej, to pozbawione są ludności polskiej.