- Od samego początku mówiłem, że nie współpracowałem. Po ujawnieniu tej informacji otrzymałem naprawdę dużo telefonów z wyrazami współczucia - mówi Stanisław Skaja. - Nie mam sobie nic do zarzucenia. Cieszę się, że sprawa się zakończyła w ten sposób. Właściwie nie emocjonowałem się nią tak bardzo, bo wiem, co robiłem w tamtym czasie.
Przypomnijmy, że informacja o ewentualnej współpracy starosty ze służbami bezpieczeństwa pojawiła się pod koniec ubiegłego roku. Wówczas to gdański oddział IPN sprawdzał prawdziwość oświadczenia lustracyjnego Skai, które starosta złożył w 2007 roku. Postępowanie zostało wszczęte ze względu na notatkę o Tajnym Współpracowniku Feliksie, kryptonim Szofer. Tutaj warto przypomnieć, że chojnicki starosta ma na drugie imię Feliks. Według notatek Skaja został pozyskany we wrześniu 1983 roku do zagadnienia - nieprawidłowości w funkcjonowaniu gospodarki narodowej. Siedem lat później akta zostały zniszczone ze względu na... niewielką wartość operacyjną. Pod koniec ubiegłego roku jednak starosta został wezwany do złożenia wyjaśnienia.
- Mogę się tylko domyślać, że służby bezpieczeństwa interesowały się mną ze względu na charakter pracy - mówił wówczas Stanisław Skaja. - Niczego wówczas nie podpisywałem. Wiem, co robiłem.
W latach 80. Skaja pracował w PKS w Tucholi. Później przeniesiony został na stanowisko kierownicze do PKS w Chojnicach.
O ile Skaja rozesłał do mediów pierwszą stronę postanowienia IPN o zakończeniu postępowania, o tyle kolejnych pokazać nie chce.
- Tam są nazwiska i inne dane - uzasadnia starosta chojnicki. - Najważniejsze, że sprawa jest zamknięta.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?