Festiwal InterTony w Chojnicach. W tym roku nie był straszny nawet deszcz

Kto by się przejmował tymi paroma kroplami, jakie spadły z nieba podczas dziewiątej edycji festiwalu InterTony w Chojnicach?. A to, że tworzyły się kałuże, tym lepiej. Przynajmniej podczas tańca nie unosił się kurz. To tyle o pogodzie, bo przede wszystkim festiwal to muzyka. Na scenie wystąpiły zespoły z Polski, Niemiec, Francji, Holandii i Stanów Zjednoczonych. Było głośno i energetycznie. Co ważne, festiwal to dziecko Fundacji Rozwoju Ziemi Chojnickiej i Człuchowskiej oraz niemieckim i francuskim stowarzyszeniami muzyków, holenderskiego centrum młodzieżowego i Chojnickiego Centrum Kultury. Ponad podziałami, razem, bo muzyka, niezależnie od gatunku, łączy. Całe pokolenia. Dlatego jest kilka słów, którymi można festiwal scharakteryzować.

Rodzinnie – to słowo bardzo dobrze oddaje atmosferę festiwalu. Pod sceną, prócz fanów, rodziny i przyjaciele kibicowali muzykom. Tak jak Ekipa Taty, czyli rodzina perkusisty zespołu Tyran - Bruno, Janek, Leon i Karolina. Wszyscy w identycznych koszulkach.

- Każdy rodzaj wskazany jest dla dzieci. Uczą się, że nie ma rzeczy niemożliwych. Tata sam nauczył się grać na perkusji. Jest więc dla nich wielkim wzorem – mówi pani Karolina, a Janek dodaje: - I tata sam stworzył tę grupę z kolegami ze szkoły.

Przyjacielsko – to drugie słowo oddające charakter chojnickiego festiwalu. Okazuje się, że kiedy ktoś przyjedzie do Chojnic na to wydarzenie, wraca i zabiera ze sobą przyjaciół.

- Podoba mi się ta muzyka i dla niej tu przyjechałam. Jestem tu drugi raz. Tak mi się spodobało, że nie mogłam tego przegapić. Można tutaj poznać dużo fajnych ludzi i spędzić ze znajomymi czas – mówi Kinga z Sępólna Krajeńskiego, która na InterTony do Chojnic przyjechała z koleżanką Natalią.

Sentymentalnie – to kolejne słowo charakteryzujące InterTony. Festiwal to też spotkania po latach długo niewidzianych znajomych. Na pomysł upieczenia dwóch pieczeni na jednym ogniu wpadli „Mały” i „Bogdan” z Łodzi.

- Odwiedzamy zioma, który 12 lat temu wyprowadził się z Łodzi tutaj i przy okazji jesteśmy na festiwalu – mówi „Mały”, który z „Bogdanem” zdradzili, że szukają też na festiwalu potencjalnych żon.

I w końcu muzycznie – to chyba najważniejsze słowo, jakiego można użyć, opisując festiwal InterTony w Chojnicach. Fani ostrzejszego brzmienia dostrzegają jakość.

- Nie było jeszcze chyba zespołu na scenie, który by mi się nie podobał – mówi Maciej z Czarnkowa, a jego kolega Marek dodaje, że jest więcej zespołów niż przed rokiem.

Festiwal w przyszłym roku będzie miał swoją 10. edycję i miłośnicy takiej muzyki liczą na kolejne niespodzianki.

Dziewiąty festiwal muzyczny InterTony w Chojnicach za nami. Nie odbyłby się wcale, gdyby nie rzesza wolontariuszy. Dokładnie 50. Jak mówią o sobie, są ludźmi, którzy po prostu lubią… ludzi. Nie straszne im nieprzespane noce przed ItnerTonami, bo najważniejsze, że są razem. Sami dla siebie, jak rodzina.

- Jakbym miała powiedzieć co cenię najbardziej w życiu, to powiedziałabym, że ludzi. Ludzi którzy podali mi pomocną dłoń kiedy byłam sama. Bo co ciekawe, takie historie sprawiają, że życie nabiera sensu – mówi wolontariuszka Paulina, a wolontariusz „Licho” dodaje: - Mamy tutaj wspaniałych znajomych i przyjaciół. Tworzymy jedną wielką wspólnotę, z którą między innymi bawimy się, spędzamy czas, pomagamy i organizujemy takie świetne eventy jak IterTony. Jestem osobą bardzo ekstrawertyczną. Kontakt z ludźmi, pomaganie, zabawa, takie integracyjne rzeczy są mega super – wylicza wolontariusz „Licho”.

To jak? Widzimy się za rok na dziesiątej edycji festiwalu InterTony w Chojnicach?

ZOBACZ TAKŻE:Powiat chojnicki to rowerowy raj. Sieć szlaków i ścieżek tworzy trasę o długości prawie 200 km

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!